"Rywalki" - Kiera Cass


 "Wiem, że jest ci ciężko, ale tak właśnie wygląda życie."

Uwielbiana przez wiele osób, wydana w wielu krajach - chyba nie ma osoby, która interesowałaby się choć trochę literaturą i nie znałaby tego tytułu oraz tej autorki. Chcąc sprawdzić, co w trawie piszczy, wreszcie zabrałam się za "Rywalki". Czy ta popularna na całym świecie powieść również i mnie zachwyciła?


Tytuł: "Rywalki"
Autor: Kiera Cass
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczorowska
Seria: Selekcja - Tom 1

Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki nim mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona.
Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer. Dla Ameriki Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie.
Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić… 

Po przeczytaniu "Rywalek" mogę stwierdzić, że książka mi się podobała, lecz do wielkiego zachwytu nad tym tytułem troszkę mi daleko.

Dlatego zacznę może od tego, co mi się nie podobało.

Przede wszystkim drażnił mnie wygląd eliminacji, czyli konkursu na żonę księcia, oraz zasady, na jakich się opierały. Jak było wspomniane wyżej, do pałacu przybywa trzydzieści pięć dziewcząt po uprzednim wyselekcjonowaniu przez odpowiednie osoby. Książę poznaje wszystkie kandydatki i spędza z nimi czas (czasem w większej grupie, czasem na osobności). Z upływem czasu zostaje ich co raz mniej, a relacje między pozostałymi kandydatkami i księciem zacieśniają się. I w tym momencie następuje moje pytanie: Skoro przyszły król ma znaleźć żonę, która będzie dla niego wsparciem podczas rządzenia państwem i partnerką, z którą ma założyć rodzinę, to jak w takich warunkach może to rozpoznać? Między takimi osobami musi narodzić się jakaś nić zaufania, a jakim sposobem ona może się pojawić, skoro książę może powiedzieć kandydatce X, że  jest dla niego ważna i potem iść i powiedzieć to dziewczynie Y, aby mieć na przykład "wyjście awaryjne"? Być może podchodzę do sprawy w sposób za bardzo "romantyczny", jednak skoro Maxon ma kogoś naprawdę pokochać i poznać tę, która będzie dla niego największą podporą podczas rządzenia państwem, to jak może to zrobić w towarzystwie trzydziestu czterech innych dziewcząt? Nie wspominając o tym, że niektóre dziewczyny mogą zachowywać się inaczej niż zazwyczaj na potrzeby eliminacji i ukrywać swój prawdziwy charakter.

"Czasami, aby coś ukryć, najlepiej robić to na oczach wszystkich."

Jeżeli doszłam do tematu księcia Maxona, to może powiem też parę słów o nim, ponieważ miejscami jego postać mnie raziła, a dokładniej jego zachowanie i charakter. Jest on mieszaniną słodkiego (momentami aż za bardzo!) księcia, który jest miły i czuły, lecz jednocześnie niepotrafiącym podjąć decyzji, zaufać sobie, czy sprzeciwić się, gdy coś mu nie odpowiadało. Można by powiedzieć, że miał on własne zdanie, jednak nie wpływało ono zbytnio na jego zachowanie. Był on podporządkowany decyzjom swojego ojca, którym, jak wcześniej wspomniałam, nie umiał się sprzeciwić, nawet jeśli były dla niego złe i niekorzystne. Jednak, żeby się nie okazało, że jest on złem wcielonym czy ciapą zrodzoną, to muszę powiedzieć, że ta jego czułość i słodycz, pomimo że pojawiała się w jego zachowaniu trochę za często, miała swój urok i oczarowała niejedną dziewczynę.

Teraz może przejdę do pozytywów, żeby trochę zatrzeć to złe wrażenie, które zrobiłam na początku.

Pierwsze, co mogę dobrego powiedzieć o tej książce, to lekkość z jaką czytałam kolejne strony czy rozdziały. Nie pamiętam, jaki tytuł przeczytałam tak szybko jak ten. Pomimo rzeczy mi przeszkadzających, które wymieniłam wyżej, nie mogłam odłożyć książki, gdyż jakaś magiczna moc przykleiła mi ją do dłoni. Dlatego też autorka dostaje ode mnie dużego plusa za lekkie pióro.

"...pierwsza miłość zostaje z tobą na całe życie. "

Dobrą decyzją było również poprowadzenie narracji ze strony głównej bohaterki, gdyż dzięki temu możemy bliżej ją poznać, zrozumieć jej tok myślenia oraz poczuć to, co czuje ona. Uważam jednak, że razem z pokazaniem zdarzeń z perspektywy Americi autorka mogłaby również, chociaż co kilka rozdziałów, pokazać świat oczami Maxona, który jako książę i osoba niejako stojąca po drugiej stronie barykady widział całą sytuację dużo inaczej.

"Nie można zmienić przeszłości."

Kolejną rzeczą, która mi się spodobała to powrót do władzy monarchicznej. Jestem osobą, która bardzo lubi historię i takie "cofnięcie się " kilka wieków do tyłu bardzo przypadło mi do gustu. Powrót do władzy królewskiej również spowodowało, że książka w pewnym sensie jest inna od reszty, ponieważ wydarzenia nie dzieją się w dobrze znanej nam rzeczywistości, dzięki czemu w jednej kwestii ten tytuł odchodzi od schematów.

"Niezależnie od tego, jak bardzo próbowałam go wyrzucić z moich myśli i serca, w tym momencie chciałam tylko, żeby był przy mnie."

Po przeczytaniu pierwszej części mogę również powiedzieć, że zapałałam sympatią do głównej bohaterki - Americi. Jako jedyna z uczestniczek eliminacji nie przyjechała do pałacu z chęcią poślubienia młodego księcia, tylko z powodu problemów materialnych swojej rodziny oraz swojego ukochanego. Jest ona szczerą dziewczyną, dlatego też przy pierwszej oficjalnej rozmowie z księciem wyjawiła mu powody swojej obecności w pałacu oraz zaoferowała mu pomoc w wyborze narzeczonej, jako że spędzała więcej czasu z dziewczętami i mogła się więcej dowiedzieć. Dziewczyna kocha również bardzo swoją rodzinę i każdego dnia pobytu w pałacu myśli i martwi się o nią. Widać, że ma wielkie serce i chce się nim podzielić z najbliższymi.

"Mam tylko jedną starą radę, która ciągle pozostaje aktualna: bądźcie sobą."

Podsumowując, książka Kiery Cass "Rywalki" ma swoje swoje pozytywne i negatywne strony, które czasem bardziej lub mniej mi przeszkadzały. Na pewno nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona tą książką, ponieważ są inne, które w moim serduszku usadowiły się trochę wyżej, jednak zaletom udało się w pewnym stopniu "przykryć" wady i sprawiły, że pomimo wszystkiego polubiłam ten tytuł i to na tyle, by z chęcią sięgnąć po część następną.

Zdecydowanie polecam tę książkę fanom historii miłosnych oraz gatunku young adult. Jest ona dobra również dla osób, które po całym męczącym dniu chcą sobie odpocząć z czymś lekkim w ręce.

A Wy? Macie w planach przeczytać "Rywalki"? A może jesteście już po lekturze?
 Koniecznie pochwalcie się w komentarzach!

Bookomaniaczka ;*


Wrześniowa biblioteczka

Po dwóch miesiącach przerwy znowu wracam z książkowymi zapowiedziami - tym razem na wrzesień. Tym razem znalazłam wiele pozycji, które mnie zainteresowały. Co więc przykuło moją uwagę?

1. Holly Bourne - "Jestem już normalna?" - Premiera: 05.09.2018 r.

Wszystko, czego pragnie Evie, to bycie „normalną”. I teraz, kiedy już niemal odstawiła leki, chodzi do nowej szkoły, w której nikt nie zna jej przeszłości, a na liście do odhaczenia została jej już tylko jedna rzecz, zanim przyzna się przed sobą, że jest już normalna. Ale związki mogą nieźle namieszać w głowie – to coś, o czym nowe przyjaciółki Evie, Amber i Lottie, wiedzą aż za dobrze. Ale jak dziewczyny mają ją uchronić przed popełnieniem strasznego błędu, jeśli nic nie wiedzą o jej sekretach?




2. Monica Hesse - "Dziewczyna w niebieskim płaszczu" - Premiera: 19.09.2018 r.

Okupowana Holandia, rok 1943. 19-letnia Hanneke handluje towarami na czarnym rynku, choć sama woli nazywać siebie znalazcą. A znajduje różne rzeczy – dodatkowy zapas ziemniaków, mięsa, czekolady czy herbaty. Produkty, bez których na co dzień społeczeństwo musi sobie radzić. Kolejne zlecenie zaskakuje jednak samą Hanneke – jej zadaniem jest odnalezienie Mirjam, Żydówki, która pewnego dnia zniknęła z domu ukrywającej ją staruszki. Nastolatka zostaje wciągnięta w sieć tajemnic, które prowadzą ją do samego serca młodzieżowego ruchu oporu. Prawdziwe problemy zaczynają się jednak później – kiedy Hanneke odnajduje zaginioną i myśli, że jej misja się zakończyła – Żydówka ginie z rąk gestapowca. Wtedy na jaw wychodzi, że ciało zamordowanej to nie poszukiwana dziewczyna… Kto faktycznie ukrywał się u pani Janssen? I gdzie podziewa się Mirjam?

3. Adam Silvera - "Zostawiłeś mi tylko przeszłość" - Premiera: 05.09.2018 r.

Griffin cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Uwielbia Harry'ego Pottera i liczby parzyste. Theo jest fanem "Gwiezdnych wojen" i wierzy w światy równoległe. W którymś z nich na pewno wciąż żyje. W którymś z nich obaj nadal są szczęśliwi. Jednak nie w tym. Tworzyli parę idealną. Bajka skończyła się, gdy Theo wyjechał na studia do Kalifornii i poznał nowego chłopaka. Tam też wydarzył się tragiczny wypadek, który zmienił wszystko. Życie Griffina w jednej chwili przeistoczyło się w równię pochyłą. Jedyne, co mu zostało, to żal i sekrety. Na domiar złego, jego ból jest w stanie zrozumieć tylko Jackson – nowy chłopak Theo z Kalifornii. Żeby budować jakąś przyszłość, Griffin musi stawić czoło przeszłości. Przeszłości, która wydarzyła się naprawdę, a nie tej, którą chciałby pamiętać.

4. Chris McGeorge - "Zgadnij kto?" - Premiera: 05.09.2018 r.

W wieku jedenastu lat Morgan Sheppard rozwiązuje zagadkę niespodziewanej śmierci swojego
nauczyciela matematyki. Mimo że wyglądała na samobójstwo, Morgan odnajduje zabójcę i zyskuje przydomek „małoletniego detektywa”.
Dwadzieścia pięć lat później…
…Morgan Sheppard budzi się w obcym pokoju hotelowym przykuty kajdankami do łóżka. Oprócz niego jest tam pięć nieznajomych osób. W łazience znajdują czyjeś zwłoki. Jedna z osób w pokoju jest zabójcą,  a Sheppard ma trzy godziny, by odkryć która.
Jeżeli mu się nie uda, wszyscy zginą. W pokoju z każdą upływającą minutą gęstnieje atmosfera. Dochodzi do kłótni, wybuchów paniki, wzajemnych oskarżeń. Sheppard, walcząc ze swoimi ograniczeniami i uzależnieniami oraz pokonując niechęć otaczających go osób, rozpaczliwie poszukuje rozwiązania zagadki. Aby uratować siebie i pozostałych przed niechybną śmiercią, będzie musiał cofnąć się do lat swojego dzieciństwa i zmierzyć się z duchami przeszłości.

5. Anna Bellon - "Zaufaj mi" -  Premiera: 19.09.2018 r.

Najpiękniejsze rzeczy przydarzają się nam, gdy zupełnie się ich nie spodziewamy.
Miles rozstał się z dziewczyną, kiedy The Last Regret było u szczytu sławy. Korzystał z wolności i nie szukał nowego uczucia, a już na pewno nie spodziewał się, że jedna szalona noc spędzona z kuzynką najlepszego kumpla zmieni w jego życiu niemal wszystko.
Dla Kacey wyjazd na studia do Pittsburgha miał być nowym początkiem. Zostawiła za sobą trudny okres liceum oraz okrutnych rówieśników, którzy przez lata zamieniali jej życie w piekło. Chwile spędzone w towarzystwie Milesa były jak narkotyk, ale dla dziewczyny to było za mało – pragnęła pewności, że tym razem nie będzie cierpieć. Czy Kacey i Miles pozwolą się porwać uczuciu, które spadnie na nich tak niespodziewanie? Czy zdołają sobie wzajemnie zaufać?

6. Pan Buk, Pani Bukowa - "Wielki ogarniacz życia we dwoje, czyli jak być razem i się nie pozabijać" - Premiera: 05.09.2018 r.

Jej życie to nieustanna walka między spaniem a internetem. Chciałaby tracić kilogramy tak szybko jak pieniądze i cierpliwość. Co wieczór postanawia, że od jutra zmieni się na lepsze, ale kiedy wstaje rano, przypomina sobie, że przecież jest idealna. I wtedy poznaje tego jedynego.
Pan Buk woli dobrze zjeść, niż podobać się byle komu. Gdyby nie związek z Panią Bukową, mógłby przeżyć całe życie w przekonaniu, że nie ma wad. Ale ona wie też, że czasem jedyne wyjście to wyjście na piwo, a on – że jeśli kobieta warczy i nie daje się przytulić, to trzeba odejść na bezpieczną odległość i rzucać w nią czekoladą. I to jest cenna wiedza.

7. JP Delaney - "W żywe oczy" - Premiera: 05.09.2018 r.

Spotkał ją. Uwierzył jej. Nie powinien.
Nawiąż rozmowę z wyznaczonym mężczyzną. Nie bądź za szybko bezpośrednia. To on musi złożyć propozycję, a nie na odwrót. Zarejestruj całą rozmowę.
Claire kłamie zawodowo. Wydaje się, że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i dostarczać niezbite dowody ich zdrady. To ona ma dyktować reguły gry. Gdy „klientem” Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka gwałtownie rośnie. W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać...

8.  Kerstin Gier - "Podniebny" - Premiera: 05.09.2018 r.

Siedemnastoletnia Fanny rzuciła szkołę i w Alpach Szwajcarskich odbywa praktykę w hotelu Château Janvier, który wszyscy pieszczotliwie nazywają Podniebnym. W okresie świąteczno-noworocznym podupadły już nieco hotel z tradycjami przeżywa prawdziwe oblężenie. Zjeżdżają tu najróżniejsi goście – od światowej sławy łyżwiarki, przez autora krwawych thrillerów i dziennikarzy po rosyjskich oligarchów – a przychylać im nieba będzie cały zastęp świeżo zatrudnionych pracowników.
Wraz z pomocą Bena, przystojnego syna właściciela, i tajemniczego Tristana, który potrafi wspinać się po fasadzie budynków jak kot, Fanny spróbuje pokrzyżować szyki pewnym złym ludziom. Postara się też zachować zimną krew (i pracę!), oraz znaleźć pomysł na życie, a może nawet miłość…

A Wy na co czekacie w nadchodzącym miesiącu? Pochwalcie się w komentarzach! :) 

Bookomaniaczka ;*

Zdjęcia i opisy pochodzą ze strony Empik.com!

"Firstlife. Pierwsze życie" - Gena Showalter

 "Przeprosiny, za którymi nie idzie zmiana zachowania są nic niewarte"

Może zacznę od tego, że wiele razy widziałam tę książkę na różnych blogach czy stronach księgarni, jednak nigdy nie korciło mnie, żeby ją przeczytać. Jednak niedawno będąc na wakacjach, znalazłam ją w jednym z "booksale'ów". Zachęcana przez wiele osób postanowiłam ją  od razu przeczytać. Co z tego wynikło?





Tytuł: "Firstlife. Pierwsze życie"
Autor: Gena Showalter
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Harper Collins
Seria: Wieczne życie (Everlife)

Żyje się tylko raz? Nie w tym świecie, tutaj prawdziwe życie zaczyna się dopiero po śmierci. Jesteś pełnoletni? A więc pora zdecydować, czy będziesz wyznawać zasady Trojki, czy Miriady. Te dwie frakcje toczą zaciekłą walkę o dusze Niezwerbowanych i prawie nigdy nie grają czysto.
Tenley została naznaczona już w chwili narodzin. Jest obdarzona wielką mocą. I Trojką, i Miriada nie cofną się przed niczym, by ją przeciągnąć na swoją stronę. Wciąż nie zdecydowała, dokąd chce trafić po śmierci, a nie wie, że los przygotował dla niej kilka niemiłych niespodzianek. 

Gdy zaczynałam czytać tę książkę, miałam do niej mieszane uczucia. I szczerze mówiąc, mam je do teraz. Z jednej strony bardzo oklepany zamysł na fabułę, choć z drugiej wydaje się być na swój sposób oryginalny. Niby patrzy na nas oklepany zarys dziewczyny walczącej ze złym systemem otoczonej (a jakże!) towarzystwem nawet nie jednego tylko dwóch mężczyzn, ale stworzenie nowego świata w większym stopniu to neutralizuje.

 "Ufaj losowi. Jeśli jedne drzwi się zamkną po prostu zaczekaj: otworzą się kolejne."

Jest jedna rzecz dotycząca fabuły, do której mogłabym się "doczepić". Możliwe, że był to problem, którego nie widzieli inni czytelnicy, jednak przez połowę książki miałam czasem kłopot ze zrozumieniem, co się dzieje. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że autorka stworzyła nowy świat, w którym wiele (wiele) rzeczy było inne i czasem nawet bardziej skomplikowane niż w naszej rzeczywistości. Potrzebowałam więc trochę czasu, żeby zorientować się w nowym świecie.

"Nie sposób ugasić ognia ogniem. Należy wziąć do tego wodę."

Kolejną rzeczą, która nie dawała mi spokoju, była postać Kiliana. W niektórych momentach, strasznie irytował mnie jego styl bycia, a jednocześnie intrygował. To, co na pewno mi "nie zgrzewało" w wykreowaniu jego postaci, to na pewno "Kilian z początku " i "Kilian z końca". Ta nagła przemiana średnio mi pasowała w jego przypadku. Jednak jest to tylko moje osobiste zdanie. Możliwe, że przeczytałam za dużo książek z typowymi historyjkami miłosnymi ;).

"Jedyną rzeczą która broni człowieka przed oszukiwaniem samego siebie, jest pokora. Człowiek dumny ponosi porażkę."

Plusem tej powieści jest na pewno sposób, w jaki autorka wykreowała świat bohaterów. Na pochwałę zasługuje również jej lekkie pióro. Pomimo tej przewidywalności w niektórych kwestiach i czasem skomplikowanych sytuacji, książkę czytało mi się bardzo dobrze. Bardzo wczuwałam się w to, co działo się na kolejnych stronach opowieści. Przeżywałam z bohaterami ich wszystkie problemy. Czasami nawet odrywałam się od rzeczywistego świata i wchodziłam w środek wydarzeń w książce, które właśnie miały miejsce.

"Los twierdzi, że jeśli drzwi są zamknięte, znaczy to, że nie jest ci pisane przejść przez nie. My mówimy: wyważ je."

Bardzo podobało mi się również to, że na początku każdego rozdziału pojawiały się cytaty z dwóch światów - Trojki i Miriady. Nadawało to dobrego nastroju książce i pozwalało jeszcze bardziej zbliżyć się do bohaterów i całej historii.

"Uczucia nie są wiarygodne. Rzadko odmalowują realistyczny obraz sytuacji, często prowadzą do destrukcji."

Podsumowując, pomimo kilku rzeczy, które trochę mi przeszkadzały lub wywołały moje małe zmieszanie, powieść bardzo mi się podobała i w najbliższym czasie zamierzam sięgnąć po jej kolejne tomy. Polecam tę książkę, a w szczególności fanom fantastyki.

Bookomaniaczka ;*

"Najlepszy powód, by żyć" - Augusta Docher

" Każdy popełnia błędy, każdy ma prawo do wybaczenia i szansy naprawienia szkód."

Czy każdy z nas zasługuje na to, by być kochanym? Jak duży wpływ na naszą samoocenę i spojrzenie innych ma nasz wygląd? Czy każdy z nas ma siłę, by po traumatycznym wydarzeniu podnieść się i iść dalej? Odpowiedzi na te pytania znajdują się w książce Augusty Docher - "Najlepszy powód, by żyć".
Gdy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, stwierdziłam, że może to być coś dobrego. Dlaczego? Przede wszystkim porusza ona poważny problem - poparzenia i powrotu do normalności po takim wydarzeniu. W moim mniemaniu wydawała się być też inną niż reszta książek z tego gatunku. Jednak czy nie poślizgnęłam się na moich założeniach?




Tytuł: "Najlepszy powód, by żyć"
Autor: Augusta Docher
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: OMGBooks

"Wszystko trwało ułamek sekundy. Błysk ognia i nagle jestem w ognistej kuli. Dociera do mnie, że się palę. Jestem żywą ludzką pochodnią."
Dominika budzi się po kilku dniach.Wie, że to był wypadek, a ukochany ojciec wcale nie chciał jej zabić.Teraz, kiedy on jest w więzieniu, ona leży w szpitalu i walczy o życie.Chociaż właściwie, to inni walczą za nią, ponieważ ona się już poddała.Ale to, co miało być końcem, okazuje się być początkiem…
Przewrotny los stawia na jej drodze ambitnego młodego lekarza, który dostrzega w niej coś więcej niż tylko pacjentkę. Gdy on będzie leczył jej ciało, jego brat Marcel, czarna owca szanowanej rodziny, spróbuje uleczyć jej duszę.Tylko czy to jest w ogóle możliwe? Czy pęknięte serce potrafi jeszcze kochać?I czy ktoś, kto ma tyle powodów, by się zabić, odnajdzie ten jeden, by żyć?


Jak wspomniałam wyżej, miałam wysokie oczekiwania wobec tej książki. Po jej skończeniu mogę bez wahania stwierdzić, że się dość zawiodłam. Dlatego też zacznę teraz od "minusów".

"Bo tak jest, gdy kogoś kochasz , to po całości. Nie w częściach."

Pierwsze, co na pewno mogę stwierdzić to schematyczność i przewidywalność. Spodziewałam się po tej książce, a raczej jej tematyce, większego odejścia od schematu romans. Niestety realizuje ona wiele typowych zasad, przez co staje się ona również przewidywalna. Z wszystkiego, co się tam wydarzyło, zaskoczyła mnie tylko jedna rzecz.

"Nie można stracić czegoś, czego się nigdy nie miało."

Kolejna sprawa to przesłodzony i nierealistyczny męski bohater. Marcel, bo tak ma na imię nasz kolega, z początku wydaje się być nieodpowiedzialnym młodym człowiekiem. Jednak, gdy poznaje on Dominikę, zmienia się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - chłopak jest nie do poznania. Jednak to nie wszystko, bo pod koniec książki stwierdza, że musi się zmienić i zrobić coś dla siebie i innych. Ja naprawdę rozumiem, że każdy człowiek jest inny i autorka mogła stworzyć takiego bohatera, jakiego chciała, ale Marcel w moim mniemaniu jest tak nierealistyczną osobą i tak bardzo do mnie nie przemawia...

"Póki kogoś kochasz, twoje serce nie potrafi skapitulować."

Te fakty, pomimo że dwa, są bardzo ważne i trochę zaważyły na mojej ocenie i sposobie postrzegania tej książki. Na szczęście książka ma jeszcze swoje "plusy".

Na pewno wielkim plusem jest tematyka - poparzenia, samoakceptacji i powrotu do normalnego życia - która, pomimo realizacji przez książkę wielu schematów, była ciekawa i trochę odwracała uwagę od przewidywalności. Samoakceptacja i trauma po przeżyciach z przeszłości to trudne tematy, z którymi autorka dość dobrze sobie poradziła.

"Coś się zmienia. Moje życie się zmienia. Coraz mniej "przedtem", coraz więcej "teraz"."

Kolejnym plusem jest jak dla mnie postać głównej bohaterki - Dominiki, a głównie jej relacja z ojcem. Nie opiera się ona na zasadzie - zrobiłeś mi krzywdę, nie ważne, że nie celowo, nie wybaczę ci. Dominika już dawno wybaczyła ojcu to, co zrobił i od początku wie, że nie było to celowe. Odwiedza go w więzieniu i można by rzec, że ojciec jest jej najlepszym przyjacielem. Właśnie dlatego bardzo spodobało mi się to, jak autorka poprowadziła ten wątek.

"Musisz przetrwać, żebym uwierzył,że ja też dam radę."

Podsumowując, jeśli szukasz czegoś na "odmużdżenie" i miłe spędzenie popołudnia to zdecydowanie polecam Ci tę książkę. Jeśli jednak szukasz czegoś ambitnego i poważnego, to nie ten kierunek ;).

Bookomaniaczka ;*

Whitney Barbetti - "Dziesięć poniżej zera"

 "Ten świat ma tylko jeden słodki moment, przeznaczony dla nas."

"Dziesięć poniżej zera" to książka, do której zaświeciły mi się oczy "od pierwszego wejrzenia". Jakaś niepojęta siła ciągnęła mnie w jej stronę i mówiła "Kup ją! To będzie świetne!". Po jakimś czasie jej uległam. Czy to była dobra decyzja?


Tytuł: "Dziesięć poniżej zera"
Autor: Whitney Barbetti
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumacz: Dorota Lachowicz

Nazywam się Parker. Moje ciało jest oszpecone bliznami, pamiątkami ataku, którego nie pamiętam. I nie chcę pamiętać. Wolę obserwować życie, niż go doświadczać. Ludzie dookoła śmieją się, całują, rozmawiają – a ja jestem sama, w kącie, obserwując, jak żyją. Nie zależy mi na nikim i niczym. Czuję tylko jedną emocję. To irytacja. I czuję ją bardzo często.
Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą. Ma na imię Everett i jest wrednym, natrętnym, aroganckim facetem, który narusza moją osobistą przestrzeń. A co najgorsze: sprawia, że znów coś czuję. Zawsze jest ubrany na czarno, jak gdyby wybierał się na pogrzeb. Pewnie dlatego, że tak jest. Everett umiera. Z tego powodu chce spędzić ostatnie chwile swojego życia żyjąc, naprawdę żyjąc. I zmusza mnie do tego samego. Abym zmierzyła się z demonami, które zdusiłam głęboko w sobie. Rani mnie, pomaga mi, uzupełnia mnie. Umiera. 


 "Nie potrzebuję, by tysiące ludzi wiedziało, że istniałem. Chcę tylko, aby ktoś wiedział, że żyłem."
Zarys fabuły jest typowy dla takiego rodzaju książek. Główni bohaterowie spotykają się, zazwyczaj przypadkiem. No i jak zawsze potrzebują trochę czasu, żeby zorientować się, że zależy im na sobie. Wydaje mi się, że ten opis pasuje do tej książki. Jednak jest coś, co ją odróżnia od reszty.

"Chcę jednej słodkiej chwili, jednego momentu w mojej pamięci, aby trzymać się go, kiedy moja  dusza odejdzie z tej ziemi."

Ta książka jest mieszaniną romansu i dramatu. Nie dominuje w niej wesoły nastrój, wręcz przeciwnie - unoszący się smutek, jest bardzo wyczuwalny. Spowodowane jest to taką, a nie inną sytuacją głównych bohaterów. Everett umiera - jest chory na raka, a Parker nie potrafi wykrzesać z siebie krztyny uczuć przez swoją ciężką przeszłość. Do tego wisi nad nami widmo traumatycznych wydarzeń, przez które bohaterka została skrzywdzona. Fakt ten jest dla mnie jak najbardziej plusem, który nadaje tej książce więcej oryginalności.

"Kłamstwa ubrane w ładne słowa w rezultacie nie przynoszą korzyści."

Nie mogę również nie wspomnieć o tym, jak lekko czyta się tę pozycję. Nim się obejrzałam, przewróciłam ostatnią kartkę. I pomimo że książka nie obfituje w liczne zwroty akcji czy sytuacje, które zapierają dech w piersiach, to czyta się ją bardzo szybko, a kartki przepływają między palcami. Ja osobiście przeczytałam ją w nieco ponad jeden dzień ;).

"Każdy czasami potrzebuje trochę pomocy, Parker. Nie wstydź się o nią prosić."

Kolejnym plusem według mnie jest przedstawienie głównych bohaterów na zasadzie kontrastu. Umierający Everett uczy Parker, która nie docenia swojego życia, jak znowu zacząć czuć i żyć. Według mnie jest to również przesłanie do zwykłego czytelnika. Pokazuje to, żeby doceniać to, co mamy, ponieważ często nawet nie zauważamy tego, nie zwracamy na to uwagi, bo jest to dla nas normą - czymś, co było i powinno być do końca.

"Nie ma przyjemności bez odrobiny bólu."

Co do samych bohaterów, to zakochałam się w postaci Everetta. I tu nie chodzi mi o sam fakt zauroczenia mężczyzną, bo wydaje mi się, że w tej kwestii autorka ciutkę przesłodziła. Nie sądzę, żebym mogła spotkać takiego mężczyznę na ulicy Uważam natomiast, że autorka genialnie wykreowała jego postać, charakter, sposób bycia. Jest to typ osoby, która zawsze wie, co powiedzieć. W swoje wypowiedzi nie raz wplata czarny humor, który, chcąc nie chcąc, przełamuje goryczkę smutku w całej książce.

"– Myślę, - powiedział przed połknięciem – że nikt nigdy wcześniej cię nie cenił. Jak możesz zobaczyć wartość życia, jeśli nikt nie widział wartości w tobie?"

We wstępie zadałam pytanie, czy moja intuicja dobrze mi podpowiadała. Uważam, że bardzo dobrze. Mogę już teraz obiecać, że na pewno kiedyś znów do niej sięgnę.

Serdecznie polecam tę książkę każdemu, a najbardziej fanom romansów.

Bookomaniaczka ;*


Greta Gulsen - "Jak feniks z popiołów"

Odrodzić się jak feniks z popiołów. Co to tak naprawdę może znaczyć? Jedno wyjaśnienie tej frazy jest na pewno proste - odrodzić się z popiołów jak Feniks - legendarny ptak z Etiopii, który pod koniec życia spalał się, aby po chwili powstać z powrotem z popiołów. Jednak nie o to chodzi autorce książki. Chce ona podkreślić, że bohaterowie po wielu swoich problemach muszą "dzwignąć się" na nogi i zacząć nowe życie. Powstać "Jak feniks z popiołów". Książka w zamyśle miała bardzo piękny cel i motyw. Chciała pokazać problemy ludzkie i to, że potrzeba wiele siły by zacząć od nowa.

Jednak czy temu podołała?


Tytuł: "Jak feniks z popiołów"
Autor: Greta Gulsen
Ilość stron: 316
Wydawnictwo: Czarna Kawa

Główną bohaterką tej książki jest młoda lekarka - Laura, która musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Towarzyszą jej przyjaciele, miłości, ich tragedie czy problemy. Razem z nią właśnie przeżywamy wszelkie rozterki, rozmyślamy nad właściwymi decyzjami...

Zacznijmy od pierwszej rzeczy. Zamysł na całą fabułę książki był bardzo dobry. Pokazanie życia trochę z innej strony, ukazanie jego kruchości oraz tego, że nie każdy ma tyle szczęścia czy siły, by zacząć od nowa, czyli odrodzić się "Jak feniks z popiołów". Muszę przyznać, że książka zapowiadała się bardzo obiecująco. Wątek medyczny z wplecionym między wersy życiem bohaterów mógłby wypalić. Tak, mógłby.

Pierwszym błędem autorki na pewno było wyznaczenie tempa rozwoju akcji. Przez kilkanaście stron nic specjalnego się nie działo, żeby nagle było "Bum!" i w dwóch zdaniach (!) wywróciło się życie bohaterów do góry nogami. I tu chodzi mi o obszerne opisywanie wydarzeń, które niespecjalnie mają wpływ na dalsze losy oraz o ogólnikowe wspomnienie "zwrotu akcji" w dwóch zdaniach.

Kolejną sprawą według mnie jest świat, jaki wykreowała autorka. Z jednej strony nawiązuje ona do bardzo przyziemnych i bardzo dobrze znanych nam problemów, czy rzeczy z rzeczywistości (takich jak na przykład serial M jak miłość), a z drugiej strony tworzy nowy świat dla bohaterów, który nijak nie nawiązuje do "naszego świata". Autorka zderzyła ze sobą świat rzeczywisty i fikcyjny, co dla mnie spowodowało chaos oraz wiele sytuacji, w których nie wiedziałam, czy mam coś brać na poważnie czy nie.

Czytając tę książkę miałam również wrażenie, że bohaterowie, pomimo że są dorośli oraz po studiach medycznych, nie mają świadomości, że istnieje takie coś jak antykoncepcja, o której, jeżeli już pomyśleli, to po fakcie. Sprawa jest jedną z tych, która sprawiała, że im dalej brnęłam w tę książkę, tym mniej życiowa mi się wydawała.
Nie spodobało mi się również to, w jaki sposób autorka wykreowała postać głównej bohaterki - Laury. Z jej wnętrza płynie tak wiele sprzeczności... Dziewczyna podobno jest nieśmiała, ale do chłopaka poznanego pięć minut wcześniej odzywa się jak do starego kumpla; podobno medycyna była jej marzeniem, jednak żadna ze specjalizacji jej nie odpowiadała i w gruncie rzeczy, to nie wiedziała, co ona ma po tej medycynie dalej robić.

Rzeczą, o której powinnam wspomnieć, i to w sumie na początku, to to, że książka podzielona jest na trzy rozdziały: Przeszłość, Teraźniejszość oraz Przyszłość. W pierwszych dwóch częściach na przód wysuwa nam się postać wyżej wspomnianej Laury, a w trzeciej syna pani doktor - Gustawa. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wątek z pierwszych dwóch rozdziałów urywa się bez zakończenia. Ba! Nawet bez słowa wspomnienia w trzeciej części. Niektórzy mogą twierdzić, że pozostawia to otwartą furtkę dla czytelnika, aby to właśnie on zadecydował o dalszych losach bohaterów, jednak dla mnie pozostawiło to niedosyt i szczyptę zawodu.

Plusem tej książki jest na pewno jej strona językowa. Pomimo czasem bzdurnych rzeczy, książkę czytało się bardzo dobrze. Autorka posiada tak zwane "lekkie pióro", które jednak tym razem chyba źle wykorzystała.

Podsumowując, uważam, że książka miała duży potencjał, tak samo, jak jej autorka, która powinna podczas pisania skupić się na innych rzeczach.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.
Bookomaniaczka ;*

Czerwcowa biblioteczka, czyli kolejne zapowiedzi

Trochę spóźniona, ale przybywam. Jak zwykle pod koniec miesiąca (w tym wypadku na początku ;)) nie może zabraknąć u mnie na blogu zapowiedzi książkowych na następny miesiąc. Co więc z czerwcowych zapowiedzi zainteresowało mnie najbardziej?

1. S.R. Masters - "Nigdy się nie dowiesz" - Premiera: 20.06.2018 r.

Kiedy nastoletni Will mówi o tym, że zostanie seryjnym mordercą, przyjaciele traktują to jako żart: niepoważne przechwałki na koniec gorącego lata, młodzieńcza fantazja, wakacyjne wygłupy. Ale Adeline nie może się oprzeć wrażeniu, że za tymi słowami kryje się coś złowieszczego.
Piętnaście lat później Adeline wraca do Blythe na spotkanie dawnej paczki – tyle że Will się na nim nie zjawia. Wspominając dawne czasy, rozmawiają także o zabójczych planach przyjaciela. Nie jest im jednak do śmiechu, kiedy odkrywają, że w okolicy zmarły niedawno dwie osoby, a okoliczności ich śmierci wydają się znajome. Tylko oni wiedzą, że są dokładnie takie, jak opisał to niegdyś Will.
Gdy grupa dawnych przyjaciół próbuje odnaleźć Willa, dociera do nich, że ten wciąga ich w niebezpieczną grę nawiązującą do jednej z zabaw z wakacji sprzed lat. Tyle że tym razem stawką jest ich życie…

2. Magda Stachula - "W pułapce" - Premiera: 20.06.2018 r.

Klara budzi się rano na klatce schodowej. Nie pamięta, co się działo w nocy, nie wie, jak wróciła do domu. Z przerażeniem orientuje się, że od imprezy, na którą wyszła w sobotę, minęły dwa dni.
Odkrywa dziwne ślady na swoim ciele. A później dowiaduje się, że rok wcześniej wcześniej inną kobietę spotkało coś bardzo podobnego. Postanawia się z nią skontaktować.
I wtedy ktoś podrzuca jej dziwny prezent. Co stało się z tamtą dziewczyną? Czy Klara będzie następna? I co tak naprawdę jej grozi?

3.  Shari L. Tapscott - "Odrobina brokatu" - Premiera: 21.06.2018 r.

Lauren ma prosty plan na życie: skończyć szkołę, dalej rozwijać swojego bloga DIY i poślubić kogoś sławnego. W swojej przyszłości widzi jeszcze dwa słodkie pieski i bardzo dużo brokatu. Klasyczne „i żyli długo i szczęśliwie”. Plany krzyżuje Harrison, szkolny przyjaciel jej brata, który nagle postanawia zamieszkać w ich domku gościnnym. Przecież to studio nagraniowe Lauren! Gdzie ma teraz kręcić nowe filmy dla swoich fanów? Dziewczyna decyduje się na ignorowanie intruza. Jakoś przeczeka jego niechcianą obecność i wróci do swojej kreatywnej codzienności. Gdyby tylko Harrison nie był taki przystojny... i zabawny... i zdolny... i wkurzający! Czy kiedy przyjdzie pora przeprowadzki, Lauren będzie w stanie rozstać się z Harrisonem? W sumie każda chwila z nim spędzona ma w sobie jakiś tajemniczy blask.

4. Kate Sterritt - "Kocham tylko tak" - Premiera: 28.06.2018 r.

Emerson Hart poznała Merikiego, kiedy miała zaledwie dziesięć lat. Połączyła ich wielka przyjaźń, która z biegiem czasu przerodziła się w miłość. Kiedy dziewczyna dorosła, pewnego dnia utraciła wszystko, co było jej drogie, a Meriki nie był już chłopcem, którego pokochała.
Emerson nie może zrozumieć, dlaczego wszystko się zmieniło. Wtedy w jej życiu pojawia się Josh, który przypomina jej Merikiego. Serce Emerson zaczyna się otwierać, chociaż wydawało się, że tylko jeden chłopak ma do niego klucz. Ten, którego naprawdę kochała.



5. John Grisham - "Thedore Boone. Tom 6. Afera" - Premiera: 20.06.2018 r.

Przed Theo Boone’em koszmarny tydzień. Jeśli chce zostać prawnikiem, musi dać z siebie wszystko podczas wielogodzinnych egzaminów. Ich wyniki będą porównywane w kilku sąsiednich szkołach i najlepsi uczniowie dostaną się do najlepszych licealnych klas. Wkrótce anonimowy donos sugeruje, że odpowiedzi w jednej ze szkół zostały sfałszowane. Przez to marzenia Theo zawisły na włosku. Młody prawnik musi przyjrzeć się tej aferze. A także spróbować ocalić przyjaciela, któremu grozi niebezpieczeństwo ze strony kogoś bliskiego.



6. Colleen Hoover - "Without Merit" - Premiera: 20.06.2018 r.

Siedemnastoletnia Merit na pewno nie ma normalnego życia. Jej schorowana matka mieszka w piwnicy, a ojciec na górze – z nową żoną i dziećmi z obu małżeństw. Jej siostra bliźniaczka, śliczna Honor, to chodzący ideał, a brat Utah – nieznośny perfekcjonista. Merit czuje, że jest ich zupełnym przeciwieństwem, że wciąż robi coś nie tak, jak powinna, a na dodatek stale przydarza jej się coś złego. Najbardziej bolesne są dla niej jednak kolejne tajemnice, które coraz bardziej oddalają od siebie członków rodziny. W tym sekret samej Merit: dziewczyna zakochuje się w chłopaku swojej siostry. Sytuacja zaczyna ją przerastać. Rezygnuje ze szkoły, zaszywa się w domu i po cichu „znika z własnego życia”, a w końcu postanawia opuścić dom na zawsze. Jednak jej plan nie wypala i musi zdecydować… czy może dać drugą szansę nie tylko swojej rodzinie, ale również sobie.

Tyle cudów w tym miesiącu ;). A Wy na co czekacie w tym miesiącu? Może zaciekawił Was któryś z wyżej wymienionych tytułów? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
PS: Opisy i zdjęcia okładek pochodzą ze strony Empik.com.

Victoria Aveyard - "Czerwona królowa"

 Prawda się nie liczy. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie.

Dlaczego wypożyczyłam tę książkę z biblioteki? Z dwóch powodów. Po pierwsze: bardzo, ale to bardzo spodobała mi się jej okładka. Jeszcze zanim przeczytałam samą książkę, znalazła się ona w rankingu kilku najlepszych okładek, który stworzyłam jakiś czas temu. Po drugie: zaciekawił mnie jej opis. Wizja nowo stworzonego świata, fantasy i te sprawy są zdecydowani dla mnie. Dlatego też siadając do tej książki, miałam duże wymagania. Czy sprostała nim?




Tytuł: "Czerwona królowa"
Autor: Victoria Aveyard
Seria: Czerwona królowa - Tom 1
Ilość stron: 488
Tłumacz: Adrianna Sokołowska - Ostapko
Wydawnictwo: Otwarte


Mieszkańcy Norty dzielą się, ze względu na kolor krwi, na Srebrnych - arystokratów o nadprzyrodzonych umiejętnościach, i Czerwonych - zwykłych ludzi wykorzystywanych jako tania siła robocza i przymusowo wysyłanych na wojnę, która toczy się od prawie stu lat. Właśnie taki los czeka wkrótce siedemnastoletnią Mare Barrow. Wydaje się, że dziewczyna ma wyłącznie złodziejski talent, ale gdy trafia na królewski dwór jako służąca, odkrywa w sobie moc, która dla Srebrnych stanowi ogromne niebezpieczeństwo. Tymczasem w wyniszczonych kraju robi się coraz bardziej niespokojnie. Na sile przybierają ataki tajemniczej Szkarłatnej Gwardii walczącej o wyzwolenie Czerwonych.

Jak dla mnie ta książka to jedno wielkie "Wow"! U góry zadałam pytanie, czy spełniła moje oczekiwanie. Tak. Zdecydowanie tak! Nie spodziewałam się, że ta książka wciągnie mnie do swojego świata od pierwszych stron. Praktycznie od samego początku dzieje się coś, co nie pozwala odłożyć Ci książki. Właśnie to jest powodem tego, że "wciągnęłam" książkę w niespełna trzy dni. 


Na samym początku muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która wywołała u mnie małe zmieszanie. Opis, który zamieściłam powyżej, znajduje się na skrzydełku książki, a jak wiadomo, każda osoba, która chce dowiedzieć się, o czym jest książka, automatycznie patrzy na jej tył. U "Czerwonej królowy" na tylnej okładce znajduje się fragment książki. Nie wydaje mi się istotne to, aby przywoływać go całego, dlatego zacytuję tylko fragment:

"– Mare Molly Barrow, urodzona siedemnastego listopada 302 roku Nowej Ery, córka Daniela i Ruth Barrowów [...]"

 Powiedzcie mi proszę, jaka pierwsza myśl przychodzi Wam do głowy po przeczytaniu tego fragmentu. Rzecz się dzieje w starożytności, prawda? I właśnie ja też tak pomyślałam i bardzo się zdziwiłam, gdy na samym początku pojawiły się latające statki, czy chociażby rowery ;). W tej książce punkt wyznaczający Nową Erę znajduje się hen w dalekiej przyszłości w stosunku do naszych czasów. Taka anegdotka, może mało ważna, jednak ten fakt długo zaprzątał mi głowę.

Może jednak postaram się uniknąć chaosu w recenzji i zacznę mówić o wszystkim po kolei. Bo znając moje zdolności, to ten tekst zaraz może nie mieć ani ładu, ani składu.

Ten świat jest równie piękny, co niebezpieczny. Ludzi, którzy popełniają błędy, po prostu się eliminuje. 

Zamysł fabuły. Zadecydowanie na tak. Czytając recenzje tej książki u innych bloggerów, zauważyłam, że u niektórych jest ona porównywana na przykład do Igrzysk Śmierci. Przepraszam, jeśli nie zrozumiałam intencji autora wyżej wymienionej książki, jednak na prawdę nie rozumiem, co ta książka ma wspólnego z tą serią... Oprócz oczywiście tego, że autorka "tworzy świat od nowa". Ale nie o tym miałam mówić. Uważam, że Victoria Aveyard naprawdę zasługuje na brawo za fabułę.

-Marzenia nie przynoszą nic dobrego.

Oczywiście, jak w prawie każdej książce, musi pojawić się wątek romantyczny. Jak na osobę, która z
reguły lubi romantyczne historie, stosunek głównego wątku do romansu był odpowiednio wyważony. Nie "panował" on nad całą książką, jednak w pewien sposób miał duży wpływ na sekwencję wydarzeń. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie jest chyba najlepsze.

          Tylko o to cały czas chodziło. O zazdrość. Rywalizację. O to, żeby cień pokonał płomień.

Co do bohaterów... Główna bohaterka, Mare, w pewnych momentach naprawdę mnie irytowała swoim zachowaniem i swoją nadmierną naiwnością, jednak pomimo tego zdobyła moją sympatię. Może to dlatego, że w jakiś sposób jest podobna do mnie?
Oprócz Mary, dwoma kluczowymi postaciami dla historii jest dwoje książąt: Cal i Maven. Co do zachowania oby dwóch trochę się zawiodłam, gdyż w większym lub mniejszym stopniu na początku zapowiadali się być zupełnie innymi osobami. 

Podsumowując, książka naprawdę mi się podobała i już nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję przeczytać kolejne tomy tejże historii. Zdecydowanie polecam ją każdemu fanowi fantasy i nie tylko ;).

Bookomaniaczka ;*
 

Paweł Fleszar - "Wyśniona jedenastka"

Jak dawno nie czytałam kryminału? Jeżeliby zaliczyć do tego gatunku książkę Marty Obuch, to jakieś pół roku, jeśli nie... Za daleka przeszłość. Gdy dostałam propozycję przeczytania tej pozycji od autora, bardzo się ucieszyłam. Brakowało mi książek "z dreszczykiem". A czy spełniła ona moje oczekiwania?



Tytuł: "Wyśniona jedenastka"
Autor: Paweł Fleszar
Ilość stron: 404


Książka opowiada dwie historie, z dwóch perspektyw, w dwóch różnych przedziałach czasowych - 2004 i 2016 roku. Pierwsza pokazuje nam życie z perspektywy Macieja Porzyńskiego, którego życie wywraca się do góry nogami, gdy pewnego dnia, spacerując z dziewczyną, znajduje zamordowanego człowieka. W drugiej historii natomiast poznajemy Agnieszkę - siatkarkę, która spotyka... Maćka! 

Zacznijmy może, że jest to kryminał o tematyce sportowej. Ale tak bardzo sportowej. W 90 % dotyczącej piłki nożnej.  Główny bohater pracuje w redakcji gazety jako dziennikarz sportowy. Często jeździ na różnego rodzaju mecze, zdarza się, że nawet za granicę. Przeprowadza też wiele wywiadów z piłkarzami. Ponad to cała sprawa kryminalna kręci się wokół sportu, a dokładniej - pewnej nagrody. I wszystko byłoby fajnie, jednak moim zdaniem piłki nożnej było czasem ciut za dużo, przez co czasem można było zgubić wątek.

Drugą sprawą, która delikatnie mnie gryzie, jest duża ilość bohaterów. Zdarzało się, że jedna osoba pojawiała się na początku książki, po czym wracała pod koniec, kiedy przez środek zdążyło przewinąć się kilkanaście innych osób. Niby mało ważny szczegół, a jednak wprowadzał trochę mętliku w mojej głowie.

Co do pozytywów, to na pewno wśród nich znajdzie się zakończenie, którego zdradzić nie mogę, lecz bardzo, bardzo mnie zaskoczyło. A według mnie zaskakujące zakończenie jest ogromnym plusem, bo to znaczy, że książka wychodzi poza schemat. Taką książką jest właśnie "Wyśniona jedenastka". Na początku zapowiada się jak typowa książka, w której ktoś kogoś zabił, ktoś coś kradnie. Jest to jednak złudne. Z każdą stroną sytuacja co raz bardziej się komplikuje.  I tu kolejny plus dla autora. Intryga jest zaplanowana bardzo inteligenty i sprytny sposób, dzięki czemu czytelnik niewyspecjalizowany w kryminałach (czyli taki, jak ja) nie domyśli się co się stanie dalej.

Kolejnym pozytywem jest na pewno pisanie opowieści w dwóch perspektywach, w dwóch różnych przedziałach czasowych. Bardzo lubię takie książki, ponieważ zmuszają czytelnika do myślenia, powiązywania wątków z przeszłości do tych z teraźniejszości. W trakcie czytania takich opowieści moja wyobraźnia wymyśla sobie, co mogło się zdarzyć w tej przeszłości, że teraz to wygląda tak, a nie inaczej. Dzięki temu również nie mogłam doczekać się jeszcze bardziej zakończenia.

Należałoby również wspomnieć o bohaterach. Agnieszka - główna bohaterka "teraźniejszości" denerwowała mnie swoim sposobem "bycia". Często użalająca się nad sobą, łatwowierna, trochę nieodpowiedzialna 25 - latka. Co do Maćka, bohatera "przeszłości", bardzo, ale to bardzo się zaskoczyłam. Okazał się całkiem inną osobą, za którą go uważałam przez całą książkę. Jednak żeby wyjaśnić, dlaczego tak uważam, musiałabym zdradzić część zakończenia.

Podsumowując, książka ma kilka "minusów", które jednak w większej części są przykrywane przez dużo większą ilość "plusów". Książkę tę polecam zdecydowanie osobom, które lubią kryminały, a przede wszystkim są fanami piłki nożnej ;).

Książkę możecie znaleźć pod tym linkiem: http://sportkrakowski.pl/wysniona-jedenastka-e-book/

Bookomaniaczka ;*

Sobiesław Kolanowski - "Szkice dla większych całości"

"Zarówno chwila, jak i niebyt stanowią ucieczkę przed myślą, której z jakichś powodów nie chcemy do siebie dopuścić"


Przeraża mnie fakt, że tak długo nie było mnie tu z żadną recenzją. Jednak teraz nadszedł ten czas i po długotrwałej nieobecności oraz nieregularnym wstawianiem postów, będę starać się nadrobić braki.
Jak pewnie większość z Was zauważyła dzisiaj chciałabym podzielić się wrażeniami po książce Sobiesława Kolanowskiego pt. "Szkice dla większych całości". Zapraszam!


Autor: Sobiesław Kolanowski
Tytuł: "Szkice dla większych całości"
Ilość stron: 218
Wydawnictwo: Poligraf

A może rodząc się, czujemy fantomowy ból po amputacji drugiego człowieka? Tytułowe "Szkice" to bohaterowie jedenastu opowiadań. Podobni do nas ludzie, którzy, poszukując szeroko rozumianego dopełnienia, balansują na zacierającej się granicy między rzeczywistością a nieograniczonymi przestrzeniami naszych umysłów. Przy ledwie zarysowanym kontekście codzienności zagłębiamy się w ich zmagania z osobliwą nieprzewidywalnością świata.

"Opowiem wszystko muzyką, która popłynie z dachu, wyłącznie dla ciebie"

"Szkice.." to książka trochę obyczajowa, jednak zawierająca w sobie nutkę psychologii i filozofii, a także szczyptę absurdu, abstrakcji. Przyznam szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z takim typem literatury i nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać. Gdy przeczytałam pierwsze zdania dobrze się zdziwiłam, gdyż okazała się ona być zupełnie "inna" niż pozostałe książki, które przydarzało mi się czytać ostatnimi czasy.

Książka ta na pewno wymaga od czytelnika dużej wyobraźni oraz szerokiego myślenia. Te 218 stron, w których mieszczą się "Szkice...", są bardzo złudne dla czytelnika, gdyż aby zrozumieć, co autor chce nam przekazać trzeba się wgłębić się w tę książkę. Zdecydowanie nie jest to typ literatury, który wystarczy przeczytać "po łebkach".  W nim trzeba szukać drugiego sensu, bo ten dosłowny może wydać się bardzo... dziwny? Czasem może nam się wydawać, że bohaterowie postępują zdecydowanie irracjonalnie i wbrew wszelkim zasadom logiki, bo na przykład: Co dosłownie może oznaczać przyklejenie krzesła do sufitu?

"Kończy się coś i coś zaczyna. Jeden świat umiera, by mógł narodzić się drugi"

Co do bohaterów... Jak zostało wspomniane wyżej -  w opisie - "Szkice..."  to zbiór opowiadań, w których bohaterowie są jedynie lekko zarysowani, wiemy o nich tylko tyle, ile chce nam przekazać autor. Co do reszty możemy tylko snuć domysły czy wprawić w ruch naszą wyobraźnię. Zabieg ten nie jest jednak przypadkowy. Ma on na celu nam pokazać, że są to zwykli ludzie - tacy jak my. Że to, co przytrafiło się im, może zdarzyć się także nam. Na pewno każdemu z Was przynajmniej raz zdarzyło się zastanawiać: Dlaczego coś jest tak, a nie inaczej? Tak samo postępują bohaterowie szkiców. Szukają odpowiedzi na pytania, które czasem jej nie mają lub posiadają ich wiele

Książka ta porusza wiele tematów: od najprostszej przyjaźni i miłości aż do definicji nicości czy niebytu. Autor w swoim zbiorze opowiadań porusza różne tematy, czasem kontrowersyjne. Jednak nie owija w bawełnę i mówi o różnych rzeczach bez ogródek.

Nie sądziłam, że książka tak mi się spodoba. Wbrew swojej "inności" dobrze mi się ją czytało, pomimo że często musiałam wysilić umysł, gdyż po całym dniu niektóre rzeczy wydawały mi się zagmatwane i czasem nie wszystko rozumiałam. Wydaje mi się jednak, że gdybyśmy wszystko rozumieli to na świecie byłoby nudno ;).  Myślę także, że czynnikiem, który spowodował, że książka mi się spodobała, było to, że w prawdziwym życiu także jestem jakiegoś rodzaju filozofem. Częściej niż ludzie w moim otoczeniu zastanawiam się: Czemu akurat stało się tak, a nie inaczej? Dlaczego to jest takie, a nie siakie? A co by było gdyby...?

"Milczeć , wypluwając z siebie setki zdań. Mówić bez ustanku, nic nie powiedziawszy. Nadawać beztroskim słowom rangę fałszu. Nadawać rangę fałszu ciszy, którą zamiata się pod dywan."

Książkę zdecydowanie polecam tym osobom, które oczekują od niej czegoś więcej niż samej historii i bohaterów oraz tym, które lubią psychologiczno - filozoficzne podejście do życia.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorowi książki - Panu Sobiesławowi Kolanowskiemu. 

 Bookomaniaczka :*

Majowa Biblioteczka




Jak co miesiąc przychodzę do Was z zapowiedziami książek na maj, które najbardziej przykuły moje oko. Więc nie przedłużając, zapraszam! ;)


1. "Zabójczy pocisk" -Rafał Bielski, Łukasz Orbitowski, Remigiusz Mróz, Jakub Małecki, Joanna Opiat-Bojarska, Wojciech Chmielarz, Olga Rudnicka, Katarzyna Puzyńska, Marta Guzowska, Magdalena Knedler, Bartosz Szczygielski, Ryszard Ćwirlej, Robert Małecki, Małgorzata Rogala, Marta Matyszczak, Tomasz Siekielski; - Premiera: 09.05.2018r

Zbiór opowieści kryminalnych o różnych rodzajach zbrodni. I choć każda z nich mówi o konkretnym czasie i miejscu, dopowiada też kilka zdań prawdy o nas jako grzesznym i upadłym gatunku.  


 Jestem bardzo ciekawa tej książki, tym bardziej że wypisanie autorów zajęło mi trochę czasu ;). 

2. "I że cię nie opuszczę" - Michelle Richmond - Premiera: 09.05.2018r.

Alice i Jake to młode kochające się małżeństwo. Alice odnosi sukcesy jako prawniczka, Jake jest terapeutą i współwłaścicielem poradni psychologicznej. Przed nimi wspólne życie pełne planów. W prezencie ślubnym od prominentnego klienta Alice nowożeńcy otrzymują zaproszenie do elitarnego klubu dla małżeństw, który działa pod nazwą Pakt. Jego celem jest wspieranie par w staraniach o szczęśliwy i trwały związek. Nierozerwalny. Za wszelką cenę… Jak daleko się posuną, aby ochronić swoje małżeństwo?

Nie wiem, jak Wy, ale ja o tej książce ostatnio słyszała zewsząd. Mam nadzieję, że na przereklamowaniu się nie skończy... ;).

3. "Zanim pozwolę Ci wejść" - Jenny Blackhurst - Premiera: 09.05.2018r.

Każda przyjaźń ma swoje tajemnice. Nawet ta, która od lat łączy Karen, Beę i Eleanor. Chociaż zawsze mogły na siebie liczyć, każda z nich ma niezamknięte sprawy z przeszłości. I pozornie idealne życie, które mimo to udało im się zbudować. Wszystko jednak zaczyna się sypać, kiedy do drzwi doktor Karen Browning puka nowa pacjentka, Jessica Hamilton. I kiedy z jej ust padają słowa: "Nie naprawi mnie pani". Skoro Jessica nie chce się wyleczyć, po co tak naprawdę przyszła? I skąd wie o Karen i jej najbliższych to, co wydaje się wiedzieć?
Wkrótce życie Karen, Bei i Eleanor zamienia się w koszmar. Nagle trzy silne kobiety stają się osaczone i bezbronne. A demony, o których przez lata starały się nie pamiętać, atakują z najbardziej nieoczekiwanej strony. Dokąd doprowadzi gra, w którą zostały zmuszone zagrać? I kto rozdaje karty?

Wiem, że to źle, ale zwróciłam uwagę na tę książkę, dzięki okładce, która tak bardzo przypomina mi "Za zamkniętymi drzwiami"... 

4. "Naznaczeni Śmiercią. Tom 2. Spętani przeznaczeniem" - Veronica Roth - Premiera: 23.05.2018r.

Akos – syn narodu miłującego pokój i Cyra – zabijająca dotykiem, siostra bezwzględnego tyrana, który zmusza ją do zadawania bólu a nawet śmierci swoim politycznym przeciwnikom.  Życiem tych dwojga od narodzin rządzi przeznaczenie, a raz wypowiedziane przez wyrocznie losy stają się nieodwracalne. Ludy, do których należą, rywalizują i walczą o władzę na planecie Thuhve, w odległej galaktyce. Pewnego dnia  Akos zostaje brutalnie porwany. Od tej pory ma służyć Cyrze. Między dwojgiem, których więcej zdaje się dzielić niż łączyć, rodzi się uczucie, wymagające przebaczenia. W odzyskujący spokój świat wkraczają jednak demony przeszłości. Tyran – ojciec dziewczyny uważany za martwego – powraca z kosmicznej wędrówki, by zniszczyć życie mieszkańców planety.


Czytałam Tom 1 tej serii i szczerze mówiąc nie zachwycił mnie bardzo. Jestem jednak ciekawym człowiekiem i chyba jednak skuszę się na drugi tom ze zwykłej ciekawości.

5. "Singielka" - Marta Matulewicz - Premiera: 09.05.2018r.

Ewa decyduje się na wyjazd do Londynu, w którym czeka na nią przyjaciółka, aby podjąć pracę i nawiązać nowe znajomości. Rezolutna i śmiała Polka w nowym, nieznanym środowisku traci pewność siebie, czuje się zagubiona i z zadziwiającą łatwością – ale i wdziękiem – wpada w kolejne tarapaty. Za każdym razem udaje jej się jednak wyjść z nich obronną ręką. Ewa musi na nowo zdefiniować samą siebie i swoje oczekiwania, znaleźć własne miejsce w obcym mieście. Bohaterka poznaje mieszkańców Londynu, szuka pracy, miłości, odkrywa też nieznane dotąd fascynujące smaki życia – a wszystko to z uśmiechem, entuzjazmem, wiarą w siebie i otwartością na to, co przyniesie przyszłość. „Singielka w Londynie” to ciepła i zabawna opowieść o tym, że wszelkie przeciwności losu warto pokonywać z uśmiechem.

Książka zdecydowanie w moim stylu. Mam nadzieję, że za niedługo trafi w moje ręce ;).

To na tyle z majowych zapowiedzi :). A na co Wy zwróciliście uwagę? Koniecznie napiszcie w komentarzach :D.

Bookomaniaczka :* 

Zdjęcia okładek i opisy pochodzą ze strony Empik.com!

Co jest nie tak z książką "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"?



Od razu na wstępie zaznaczam, że mój post nie ma na celu urazić nikogo. Sama jestem Potterhead, więc dlatego też postanowiłam wypowiedzieć się na ten temat. To nie przedłużając, zapraszam!
A! Chciałabym jeszcze podkreślić, że post może zawierać spojlery dotyczące fabuły, dlatego też ostrzegam osoby, które jeszcze tejże książki nie czytały a mają ją w planach i nie chcą psuć sobie zabawy ;).

A tak to się zaczęło...

Gdy 2 lata temu dowiedziałam się, że wychodzi kolejna część przygód Harry'ego Pottera, prawie

przebiłam się z tej radości przez sufit do sąsiadów. Wiele czasu spędziłam na wyobrażaniu sobie, jak będzie wyglądać dalsze życie mojego ulubieńca. Nic więc dziwnego, że książkę zamówiłam z duuużym wyprzedzeniem. Jednak muszę stwierdzić, że spodziewałam się czegoś lepszego. 

 Kontynuowanie kontynuacji kontynuacji... i tak dalej

Myślę, że w tym punkcie zgodzi się ze mną wiele osób. 

W 95 % książek, filmów, seriali i tym podobnych pierwsze część jest najlepsza, a z każdą kolejną częścią odbiorca ma co raz większe wrażenie, że fabuła jest naciągana. 
Uwielbiam pierwsze części Harry'ego Pottera, te w których uczy się  w Hogwarcie, i które mają swoje zwieńczenie w 7 części przygód. Jednak przy ósmej części przygód (czytaj: 20 lat później...), miałam nieodparte wrażenie, że fabuła jest naciągane. Te wieczne podróże w czasie (do nich jeszcze wrócę w następnym punkcie), odrodzenie Voldemorta, znowu boląca blizna... Przecież to wszystko skończyło się w siódmej części! 
Sama wyznaję zasadę, że lepiej z godnością zejść ze sceny niż ciągnąć coś w nieskończoność. 
Kilka lat temu, gdy zakończono emisję mojego ulubionego serialu, sama byłam taką osobą, która działała w grupach "Walczymy o kolejny sezon XYZ!", ale teraz kurczę tak sobie myślę... Gdy główny bohater walczy z problemami przez X części to po co przysparzać mu kolejnych, tym bardziej, że może wyjść z tego przysłowiowe "klops!".

Także uważam, że książka mogłaby być pod tym względem lepsza, gdyby autorzy nie wałkowali od nowa tematów z poprzednich części, tylko wymyślili coś innego.

 Co za dużo, to niezdrowo

Jak obiecałam wyżej, w tym punkcie nawiążę do "wiecznych podróży w czasie". Dla osób, które nie wiedzą, o co chodzi. Głównym bohaterem książki jest nie sam Harry Potter tylko jego młodszy syn Severus. Poznaje on wraz ze swoim przyjacielem Scorupiusem - Delphini - domniemaną krewną Amosa Diggory'ego, która później okazuje się być samą córką Voldemorta i Bellatrix Lestrange! W wyniku wszystkich zdarzeń bohaterowie przenoszą się w przeszłość cztery razy (jeżeli się nie mylę!). Każde przeniesienie się w czasie niesie za sobą duże zmiany w teraźniejszym czasie, a w wyniku tego książka staje się co raz bardziej zagmatwana... Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która mogłaby się w tym pogubić.

 Scenariusz.


Tak bardzo nie lubię książek pisanych jako scenariusz. Już pomińmy wygodę czytania ( do czytania wypowiedzi pisanych jedna pod drugą można się jeszcze przyzwyczaić), ale jest jedna rzecz, której tak bardzo mi brakuje w takich książkach.
Przeżycia bohaterów. 
Poza zwykłymi dopiskami dotyczącymi ich zachowania, wyglądu, czy scenografii, nie ma nic innego niż dialogi. A mnie tak bardzo ciekawi, tak bardzo zachodzę w głowę, co bohater przeżywa w środku...
Drugą kwestią jest szybkość czytania. Przez ubogość opisów książkę czyta się bardzo szybko, co w tym wypadku jest dla mnie małym minusikiem, jednak to już jest kwestia preferencji ;).


Zaznaczę jeszcze raz, że jest to tylko moja opinia! Zachęcam Was do dzielenia się Waszymi przemyśleniami na ten temat w komentarzach ;).

Bookomaniaczka :*

Polub mnie na Facebook'u