Kerstin Gier i "Trylogia Czasu" [4]



Witajcie :)!
       Dzisiaj chciałabym napisać wam o trylogii, w której się zakochałam. Zobaczyłam ją w bibliotece i kierowana magiczną mocą, wzięłam do domu :P. Muszę przyznać, że intuicja mnie w tym wypadku nie zawiodła. Jak już wcześniej wspominałam, zakochałam się w tej historii. Dlaczego? O tym za chwilę ;). Przed wami Kerstin Gier i „Trylogia Czasu”!


 


      Jako, że jest to trylogia, składa się ona z trzech książek: „Czerwień Rubinu”, „Błękit Szafiru” oraz „Zieleń Szmaragdu”. Akcja i fabuła z kolejnych książek są mocno powiązane z poprzednimi, ponieważ wszystkie trzy dotyczą tych samych wydarzeń.
      Historia opowiada o 16 – letniej Gwendolyn Shepherd, która odkrywa, że to ona, a nie jej kuzynka, posiada gen podróży w czasie. Jej partnerem jest Gideon de Villiers z początku zadufany w sobie chłopak, który, jak pozostali członkowie Loży (stowarzyszenia, które zajmuje się osobami posiadającymi gen podróży w czasie), nie chce jej nic wytłumaczyć. Podczas przeskoków do przeszłości na dziewczynę będą czekać różne niebezpieczeństwa. Dzięki temu pozna również prawdę o swojej rodzinie…
      Książki nie są napisane skomplikowanym językiem, chociaż fabuła dla niektórych może okazać się ciut zawiła. Bardzo podoba mi się to (jak już wcześniej wspominałam :)), że wszystkie trzy książki są ze sobą powiązane i dotyczą tych samych wydarzeń. Często spotykam się z tym, że jest pierwsza część jakiejś innej trylogii, a w drugiej dzieją się już całkiem inne wydarzenia, które słabo nawiązują do poprzedniej części (pomijając bohaterów oczywiście ;)). Ja osobiście wolę wersję „Trylogii Czasu”. Odkąd znalazłam te książki w bibliotece, stały się numerem 1 na liście moich ulubionych książek. Bardzo chętnie do nich wracam (przeczytałam każdą część po 3 razy :P) i cieszę się, że wznowili ich produkcję i to w oryginalnych niemieckich okładkach.
      Książki zostały również zekranizowane. Ostatnia część, czyli „Zieleń Szmaragdu”, została wyprodukowana w zeszłym roku. W pierwszym poście wspominałam, że lubię oglądać filmy, dlatego też bardzo chętnie obejrzałam filmową wersję „Trylogii Czasu”. Muszę jednak stwierdzić, że nie zachwyciła mnie tak bardzo. Ze wszystkich trzech części pierwsza część była najbardziej podobna do książkowej wersji, natomiast w trzeciej części scen, które były podobne do oryginału, można było zliczyć na palcach jednej ręki.
     Podsumowując gorąco polecam papierową wersję „Trylogii Czasu”, a filmową trochę mniej ;).
Bookomaniaczka :*
PS: Razem z nową książką Kirsty Moseley zakupiłam również pierwszą część drugiej trylogii Kerstin Gier – „ Silver”. W tym wypadku także mam nadzieję, że uda mi się wstawić post o niej w najbliższym czasie ;).
PPS: Dodaję zdjęcie "Trylogii Czasu"  w starych okładkach, ponieważ w nowych wyszła dopiero pierwsza część :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polub mnie na Facebook'u