W. Bruce Cameron - "Był sobie pies"

W jednym z postów wspominałam o kilku książkach, które zamierzam przeczytać. Trochę czasu od tego minęło, jednak dotarłam do kolejnej pozycji z tej listy. Dlaczego akurat ona? Zachęcił mnie opis, przedstawiał on zupełnie inną książkę od tych, które czytałam dotychczas. Zmotywowana recenzjami i reklamami napływający z zewsząd, postanowiłam dołączyć ją do mojej kolekcji. Miałam wobec niej duże wymagania. Czy nim sprostała?


Tytuł: "Był sobie pies"
Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo:Wydawnictwo Kobiece
Ilość stron: 391


Książka opowiada o życiu (a właściwie życiach) psa Baileya, który musi odkryć jaki jest cel jego istnienia. Rezolutny zwierzak przekazuje wiele miłości swoim właścicielom i pokazuje im, co jest najważniejsze w ich życiach. Jednak cała jego wędrówka sprowadza się do jednego celu...

Pierwsze, co zaliczyłabym do plusów książki jest narracja - historia jest opowiadana z perspektywy... psa. Prowadzi to do kolejnych pozytywów - między innymi nie do końca świadomy wszystkiego zwierzak przedstawia sytuacje w śmieszny sposób. Przyznam, że nie raz uśmiechnęłam się podczas czytania tej książki :).

W opisie możemy przeczytać, że jest to wzruszająca historia. Muszę się z tym zgodzić. Dla kontrastu ze śmiesznymi fragmentami autor wprowadził sytuację, w której czytelnikowi zakręci się łezka w oku. Tak, opowieść wywołuje różne uczucia, jednak bez przesady...

Pomimo tych plusów, czegoś mi brakowało w tej książce... Śmieszna, wzruszająca, jednak bez nadmiaru. Coś jednak pozwalało mi ją odłożyć. Nie o
dczułam czegoś takiego, co przy niektórych innych książkach. Nie wciągnęła mnie aż tak bardzo. Owszem, były momenty, w których akcja nabierała tempa, jednak były one zdecydowanie za krótkie i za rzadko.

Podsumowując, książka jest na pewno więcej niż przeciętna, jednak nie jestem nią w pełni usatysfakcjonowana. Mimo wszystko myślę, że za jakiś czas wrócę do niej :)

Moja ocena: 8,5/10

Zapraszam do komentowania!

4 komentarze:

  1. Bardzo chętnie poznam tę historię.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sama nie raz uśmiechnęłam się podczas czytania, ale i nie raz dopadło mnie wzruszenie. Zwłaszcza pod koniec... a popełniłam taki błąd, że czytałam w pociągu. Musiałam co chwila przerywać, żeby wysuszyć oczy i nie zacząć płakać przy ludziach... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy widzisz człowieka płaczącego nad książką - tylko ksiazkoholik to zrozumie :D

      Usuń

Polub mnie na Facebook'u